O mnie i tym blogu

FortArt
(to co się robi przed meczem – czyta książkę – fot. Armata)

Nie wychowałem się na stadionie Cracovii. Nie przechodziłem obok niego w drodze do szkoły. Nie patrzyłem z okna na wielkich piłkarzy. Na mecze nie zabrał mnie tata ni dziadek. Nie dorastałem w kulcie legendarnej Cracovii. Jako dziecko nie prosiłem starszych by zabrali mnie na stadion, nie wchodziłem też przez dziurę w płocie czy przez bramę na darmową drugą połowę.

Na żadne stadiony nie chodziłem bo od zawsze wiedziałem, że to zajęcia dla marginesu społecznego, że chodzą tam tylko kibole naparzać się nawzajem. Ich wieczorne okrzyki słyszane przez okno były najlepszym tego dowodem.

Kochałem za to piłkę nożną. Tę wielką od mundialu w Hiszpanii, jako kilkulatek rozrysowałem schemat zdobycia złota, tata się uśmiał, ale srebro było. Pierwszy mecz jaki pamiętam to Polska – Peru 5:1 – i wystawię swą pamięć na publiczną próbę – bo jednej nam nie uznali. Kochałem też piłkę podwórkową. Na pole wychodziło się pograć w piłkę, to było oczywiste, nic innego się nie robiło. Nie ważne, że byłem beznadziejny, na polu każdy grał w piłkę, to jasne. Mecza, w którym za słupki robiły drzewa i kamienie, ale częściej na jedną bramkę przy trzepaku z urwaną środkową belką w jedno podanie.

Pewnego dnia, gdy byłem już dużo starszy i dawno w piłkę nie grałem, urodził się mój syn i zrozumiałem, że czas już rzucić palenie. Zafundowałem sobie zastępcze hobby – poszedłem na mecz. Cracovia – Górnik Zabrze 0:0, a ja nie wiedziałem, że oglądam jedno z niewielu spotkań nieprzegranych z tym klubem. Zostałem. Wsiąkłem w klimat i atmosferę El Passo.

Dlaczego Cracovia? Naturalny dla każdego krakowianina dylemat Cracovia czy Garbarnia rozstrzygnąłem już wcześniej. Podobał mi się ten klub, najstarszy w mieście, wielki klub, który złożył swoją wielkość w ofierze po to by przeżyć PRL nie plamiąc się. Podobał mi się klub walczący o przetrwanie, klub, któremu już w III RP z przyczyn ideologicznych chciano zabrać stadion. Polubiłem Cracovię i jej marsz z III ligi do ekstraklasy śledziłem z zapałem … w gazetach. Nie-krakusom na cisnące im się być może pytanie dlaczego nie Wisła odpowiem wprost, że niebagatelne znaczenie miały wyzwiska, nawet nie przyszło mi do głowy być częścią wspólnoty, która słowo Żyd uważa za obelżywe.

Jestem na Cracovii, bywam na Garbarni, Hutniku, Wawelu i lokalnych boiskach. Bywałem i na Wiśle, oczywiście w sektorze gospodarzy – klatki, policja, zasieki to nie dla normalnych kibiców. Na Pasach oglądam też swój sport nr 2 – niesamowity hokej.

Kilka lat temu zainteresowałem się historią Cracovii i krakowskiego sportu. Kto kocha czas przeszły temu tłumaczyć dlaczego nie trzeba. Bo była i tyle. Współtworzyłem encyklopedię Cracovii – WikiPasy.pl i myślę, że zrobiliśmy coś wielkiego. Dziś nadal chodzę do biblioteki, czytam stare gazety, a co znajdę tym dzielę się z Wami.

Zapraszam do lektury, poznajcie moją wielką Cracovię!

Artur Fortuna („FortArt„)
fortart@gazeta.pl