1910
To fragment meczowych planów Robotniczego Klubu Sportowego z Krakowa z roku 1910. Tu [1] jest pierwsza część, a dokończenie, wypadło w samym rogu gazety. Proszę spojrzeć uważnie – w lewym dolnym narożniku widać linię rozdarcia.

Początkowo właśnie tyle tylko tego skanu miałem. „3 i cki „Ale potem odszukałem wśród ścinków i złożyłem. O jakich ścinkach mowa?

Już nie pamiętam czy to dokładnie ten tom, ale tak wyglądają niektóre ze starych gazet. Czasem jedyne egzemplarze w kraju. Nie ma co się dziwić, gazeta wydrukowana dla jednej osoby na 24 godziny, służy wielu przez dziesiątki lat. Na ogół zniszczone są marginesy, ale jak widać nie tylko. Nawet jeśli gazeta zostanie poddana konserwacji to czy ktoś będzie składał te ścinki? Ile z nich do tego czasu poginie? Bywa, że czasem czytelnik coś sobie wyrwie czy wytnie.
Cieszę się, że udało się utrwalić ten artykuł, być może będzie to jedyna jego forma. Udało się, bo mogłem fotografować. Są biblioteki, które pozwalają pstrykać do woli. To mądre biblioteki, dzięki temu kontakt czytelnika z gazetą jest skrócony do minimum, do jednego strzału migawki. A być może z fotokopii skorzysta ktoś jeszcze nie narażając, choćby mimo woli, gazety. Pochwalę tu Bibliotekę Jagiellońską. Nie zawsze tak jest, niektóre pobierają za to słone opłaty (30zł za prawo fotografowania jednego tomu jak warszawska BN), inne karzą sobie pisać podania z uzasadnieniem, albo wcale zabraniają. Za to czytać (czyli dotykać) można do woli.
Nie lepiej wygląda skanowanie, 1zł to może nie dużo, lecz jeśli potrzeba Wam kilkadziesiąt przy każdej wizycie? A czasem do tego obowiązkowy zakup najdroższej na świecie płyty CD-R.
Niektóre gazety są dostępne w postaci mikrofilmów czy mikrofisz, a żeby czytelnicy moli je czytać biblioteka musi nabyć specjalistyczny sprzęt do ich wyświetlania. Po co? Jeszcze większym absurdem są spotykane czasem wersje elektroniczne udostępniane na komputerze w bibliotece bez prawa kopiowania. A dlaczego nie w Internecie?
Są kraje, w których całe tomy gazet są dostępne w sieci, mniejsze JPEG czy GIF do czytania i wielkie TIFFy gdyby ktoś potrzebował. Można wejść, wskazać dowolny dzień w przeszłości i poczuć się jakbyśmy stali przed kioskiem wiele lat temu. U nas skanów w necie mało, porozrzucane na dodatek po wielu bibliotekach, czasem jeden tytuł w kilku, nigdzie w całości. Jakość, że niekiedy odczytać się nie da.
Stąd mój apel do wszystkich, którzy o tym decydują: polskie biblioteki potrzebują wielkiego narodowego skanowania póki jest jeszcze co skanować. To są koszty, ale jednorazowe. Można do tego wykorzystać finansowo czytelników – rozsądnie obniżyć opłaty za skanowanie całych stron i zachowywać dla bibliotek kopie skanów. Tak czy siak proszę skanujcie do cholery!