Uchodźcy śląscy nie pozwalają grać

1921

Dwa lata po zdradzieckim zajęciu Zaolzia przez Czechosłowację stosunki z
tym są cokolwiek nieprzyjazne. Uchodźcy z tych ziem nie pozwalają
Cracovii pojechać na mecz z czeskim klubem.



(kliknij by powiększyć)

Czesi przyjechali na jesieni, a Cracovia Czechosłowację odwiedziła następnej wiosny. Polityka sportowa, równie jak artyzm, musi być kosmopolityczna – co obowiązuje do dziś.

Publiczność wadowicka

1910

Rezerwa Cracovii wyjeżdża na mecz do Wadowic. To rewanż za wizytę w Krakowie przed kilkoma miesiącami. Zarazem pierwsza gościna w tym mieście. Zwraca uwagę opinia reportera o miejscowych kibicach. „Publiczność wadowicka nie umie jeszcze należycie hamować objawów swego zainteresowania dla sportu.”

Miejmy nadzieję, że nadal nie potrafią. A o meczu więcej tu [1].

Pierwsze szachy

1910

Ostatnie dni grudnia 1910 przynoszą zapowiedź turnieju szachowego dla członków klubu. Królewska gra trafia do „Cracovii” i, mimo pewnych przerw, już w niej zostanie dając klubowi drużynowe i indywidualne mistrzostwa Polski.

A skan ten pozwolę sobie zadedykować pewnemu sześciolatkowi, który wczoraj zasiadł po raz pierwszy nad klubową szachownicą Cracovii w pawilonie w Parku Jordana. Był bardzo dzielny i mimo porażek ani jedna łezka nie zagościła w jego oku. „Było ekstra, ale nie tak całkiem” powiedział gdy szliśmy na zasłużonego gofra z bitą śmietaną i brzoskwiniami. Może mu się spodoba, a może mu się szybko znudzi, nie wiem. Ale wiem synku, że jestem z Ciebie diabelnie dumny!

Naprawdę międzynarodowy rywal

1924

„Żydowska drużyna z niemieckiego Berna położonego w Czechosłowacji składająca się przeważnie z Węgrów z Budapesztu”. By do kompletu dodać Berno morawskie, Brno po dzisiejszemu. Czy można sobie wyobrazić bardziej kosmopolityczną (i jednolitą zarazem) drużynę? Takie było Makkabi Brno, rywal Cracovii z roku 1924.

A kto chce więcej poczytać o grze „słynnej żydowsko-węgiersko-czechosłowackiej drużyny, złożonej prawie z samych znanych internacjonałów” winien kliknąć tu [1].

Nowa Reforma z 13 czerwca 1906

1906

104 lata stuknęło dziś Cracovii – najstarszemu z nadal istniejących polskich klubów. To właśnie 13 czerwca lecz roku 1906 w Nowej Reformie krakowskim dzienniku demokratów ukazało się ogłoszenie o powstaniu Akademickiego Klubu Footballistów, bo tak właśnie nazwała się na początku Cracovia.

Zapraszam – między kolejnymi kieliszkami szampana – do wędrówki w czasie. Sięgnijcie i Wy do egzemplarza Nowej Reformy. Poczujcie klimat Europy początku XX wieku, zapach Galicji i smak Austro-Węgier. Przeczytajcie co słychać w nieistniejącym już świecie i odnajdźcie sami – bo nie powiem gdzie jest – to ogłoszenie, które dało początek Cracovii. Panie i Panowie, oto Nowa Reforma nr 132 z 13 czerwca 1906 w cyfrowej wersji PDF.


(kliknij by zobaczyć PDF)

A historię o tym jak i skąd ten skan opisałem już kiedyś tu [1].

200 lat Cracovio!

Skanujcie do cholery!

1910 

To fragment meczowych planów Robotniczego Klubu Sportowego z Krakowa z roku 1910. Tu [1] jest pierwsza część, a dokończenie, wypadło w samym rogu gazety. Proszę spojrzeć uważnie – w lewym dolnym narożniku widać linię rozdarcia.

Początkowo właśnie tyle tylko tego skanu miałem. „3 i cki „Ale potem odszukałem wśród ścinków i złożyłem. O jakich ścinkach mowa?

Już nie pamiętam czy to dokładnie ten tom, ale tak wyglądają niektóre ze starych gazet. Czasem jedyne egzemplarze w kraju.  Nie ma co się dziwić, gazeta wydrukowana dla jednej osoby na 24 godziny, służy wielu przez dziesiątki lat. Na ogół zniszczone są marginesy, ale jak widać nie tylko. Nawet jeśli gazeta zostanie poddana konserwacji to czy ktoś będzie składał te ścinki? Ile z nich do tego czasu poginie? Bywa, że czasem czytelnik coś sobie wyrwie czy wytnie.

Cieszę się, że udało się utrwalić ten artykuł, być może będzie to jedyna jego forma. Udało się, bo mogłem fotografować. Są biblioteki, które pozwalają pstrykać do woli. To mądre biblioteki, dzięki temu kontakt czytelnika z gazetą jest skrócony do minimum, do jednego strzału migawki. A być może z fotokopii skorzysta ktoś jeszcze nie narażając, choćby mimo woli, gazety. Pochwalę tu Bibliotekę Jagiellońską. Nie zawsze tak jest, niektóre pobierają za to słone opłaty (30zł za prawo fotografowania jednego tomu jak warszawska BN), inne karzą sobie pisać podania z uzasadnieniem, albo wcale zabraniają. Za to czytać  (czyli dotykać) można do woli.

Nie lepiej wygląda skanowanie, 1zł to może nie dużo, lecz jeśli potrzeba Wam kilkadziesiąt przy każdej wizycie? A czasem do tego obowiązkowy zakup najdroższej na świecie płyty CD-R.

Niektóre gazety są dostępne w postaci mikrofilmów czy mikrofisz, a żeby czytelnicy moli je czytać biblioteka musi nabyć specjalistyczny sprzęt do ich wyświetlania. Po co? Jeszcze większym absurdem są spotykane czasem wersje elektroniczne udostępniane na komputerze w bibliotece bez prawa kopiowania. A dlaczego nie w Internecie?

Są kraje, w których całe tomy gazet są dostępne w sieci, mniejsze JPEG czy GIF do czytania i wielkie TIFFy gdyby ktoś potrzebował. Można wejść, wskazać dowolny dzień w przeszłości i poczuć się jakbyśmy stali przed kioskiem wiele lat temu. U nas skanów w necie mało, porozrzucane na dodatek po wielu bibliotekach, czasem jeden tytuł w kilku, nigdzie w całości. Jakość, że niekiedy odczytać się nie da.

Stąd mój apel do wszystkich, którzy o tym decydują: polskie biblioteki potrzebują wielkiego narodowego skanowania póki jest jeszcze co skanować. To są koszty, ale jednorazowe. Można do tego wykorzystać finansowo czytelników – rozsądnie obniżyć opłaty za skanowanie całych stron i zachowywać dla bibliotek kopie skanów. Tak czy siak proszę  skanujcie do cholery!

Zaginione dzieła Józefa Kałuży

1945

Józef Kałuża, legenda polskiej piłki, wielki gracz Cracovii i selekcjoner narodowej kadry umiera z braku leków w okupowanym Krakowie pod  sam koniec wojny. Zaraz po jej zakończeniu ukazuje się to ogłoszenie. Zaginęły monumentalne pisane latami dzieła Kałuży.  Historia polskiej piłki nożnej 1919-1939 i praktyczny tom dla zawodników.

Tadeusz Gebethner to legenda Polonii Warszawa. Jak wieść głosi oba rękopisy Kałuży – jedyne egzemplarze –  trafiły do Warszawy w lecie 1944. Z tego ogłoszenia wynika, że chodziło o ich, zapewne konspiracyjny, druk, inne ustne wersje mówią, że przekazano je tam bo uznano, że w Warszawie będą bezpieczniejsze niż w Krakowie.

Lato 1944, niedługo przed wybuchem powstania. Wyjątkowo kiepski wybór. Nigdy ich już nie odnaleziono.