1923
Turniej 20-lecia Czarnych Lwów. Gra śmietanka polskiej piłki: Czarni, Pogoń, Cracovia i Wisła. Starzy dobrzy znajomi mierzący się od lat. Ale i wielcy rywale walczący do utraty tchu. Tu nikt nikomu nie odpuści, nie jeden raz trzaskały kości. Niesamowity ścisk na trybunach – to lwowianie przyszli zobaczyć mecze Wielkiej Czwórki.
Jest walka, ale jest i święto. W pierwszy dzień turnieju w piątek po meczu z Pasami gracze Czarnych znoszą na ramionach z boiska swego zawodnika. W niedzielę na pierwszym tego dnia meczu spotyka to świętującego jubileusz zawodnika Białej Gwiazdy. Ale sensację przynosi ostatnie decydujące spotkanie turnieju. Cracovia po niesamowitej walce zwycięża Pogoń 2:1, a zawodnicy Wisły wynoszą na rękach całą drużynę Cracovii.
Bo jest czas wojny, ale jest i czas pokoju. Bo odwieczny rywal to może i wróg, ale przede wszystkim ktoś godny szacunku.
Więcej o turnieju tu [1].
A ja od razu zapowiadam – ponieśli i w drugą stronę!