1959
Powrót do ligi nie okazał się być powrotem tryumfalnym. To już nie były czasy Wielkiej Cracovii, to był czas walki o utrzymanie. W 1958 udało się o włos w ostatniej kolejce, zwanej kolejką cudów. Niektórzy, specjalnie zaś fani Odry z Opola, do dziś pamiętają także Pasom ten sezon i wybaczyć nie chcą choć to nie Pasy były odpowiedzialne za dziwne wyniki. Cracovia w ostatniej kolejce grała ze Stalą Sosnowiec, dziś znaną jako Zagłębie. To był beznadziejny zespół, zajmował ostatnią lokatę po zdobyciu – uwaga – sześciu punktów w całym sezonie. Nawet Pasy miały ich trzy razy więcej. Do cudu w Sosnowcu nie doszło, Cracovia rozniosła gospodarzy 4:1. Swój mecz z mająca wciąż szanse na mistrza Polonią Bytom przegrała Odra (wówczas Budowali Opole). Nieoczekiwane wyniki padły natomiast na dwóch innych boiskach, Lechia pokonała Legię, a inny warszawski klub Gwardia przegrała u siebie z też milicyjną wówczas Polonią Bydgoszcz. To wystarczyło by opolanie spadli. Tak to bywa, inni zawinili, a Pasom się obrywa.
Rok 1959 oznaczał dla fanów Cracovii powtórkę z horroru. Znów sprawa utrzymania miała przesądzić się w ostatniej kolejce.
Nim o tym meczu wspomnimy opiszmy mecz przedostatni. W Święto Zmarłych, w niedzielę 1 listopada, Cracovia pojechała do Szczecina do Pogoni. To był właśnie rywal w walce o utrzymanie. Cracovia miała punkt przewagi, ten mecz mógł zarówno dać utrzymanie jak i skończyć się odwróceniem ról. „Najważniejszy mecz niedzieli” jak pisała prasa przyniósł bezbramkowy remis i utrzymanie status quo. Przed ostatnią kolejką końcówka tabeli wyglądała tak (kolejno mecze, punkty i bramki):
Ostatni w tabeli był Górnik Radlin, który z 7 punktami dawno już był zdegradowany.
Mecz o wszystko miał miejsce 15 listopada. Niestety tym razem rywalem nie był już klub ostatni w tabeli, a pierwszy. Jednak Górnik Zabrze, bo o nim mowa, gdy przyjeżdżał do Krakowa był już pewnym mistrzem Polski i to dawało Pasom nadzieję, że jednak nie będzie miał o co walczyć. Do meczu podchodzono ze względnym spokojem, wynik ze Szczecina przyjęto optymistycznie, sądzono, że uda się defensywnie grając wywalczyć punkt. To w zasadzie wystarczało, bo raczej trudno było sobie wyobrazić by Pogoń wygrała i to jeszcze tak wysoko by odrobić stratę bramkową. Na Pomorzu nastroje były zatem odmienne „Nie znamy cudownego sposoby na pokonanie Legii” mówili w wywiadach szczecinianie. Nie była to prawda.
30 000 kibiców przybyło na stadion zobaczyć mecz Cracovii z Górnikiem. I powiedzmy sobie szczerze Pasiacy zagrali świetnie. „Biało-czerwoni zagrali z rzadko spotykaną na naszych boiskach ambicją” pisała prasa. Zaskoczenie przeciwnika, wybicie go z rytmu, świetna ofensywna taktyka. I gol dla Górnika w 33 minucie, jedyny gol tego spotkania.
Ale degradacja dokonała się nie w Krakowie, a w Warszawie. „Cud” pisano w prasie, a jeszcze podczas meczu warszawscy kibice komentowali, że na stadionie CWKS zakwitła lipa. Pogoń bowiem pokonała kompletnie bierną Legię 4:0. Zupełnym przypadkiem dokładnie taki wynik był potrzebny szczecinianom na wypadek remisu Cracovii.
Krakowska prasa kipiała z oburzenia, ale nikt w PZPNie walczyć o Cracovię, i to przeciw Legii, nie zamierzał i trzeci spadek stał się faktem.

O tamtym meczu więcej w encyklopedii Cracovii czyli tu [1].
Tę niedzielę i postawę obu klubów fani Cracovii zapamiętali i gdy w sezonie 2006/07 Cracovia spuszczała Pogoń z ligi pisali krótko „Bóg wybacza, Cracovia nigdy”. Jeszcze tylko Legia …